top of page

Powiedz, myślałam o uciekaniu

 


„Działasz?” - zapytała Aisha na chwilę zanim ją zobaczyłem. Bycie włączanym bardzo przypomina budzenie się, ale jest mniej spodziewane. Ponieważ grant z uczelni dziewczyny wystarczył jedynie na prosty model ciała dla mnie, żadnych wrażeń dotyku, temperatury czy zapachów, musiałem polegać na kolejno aktywujących się: wadze, żyroskopie, mikrofonie i kamerze. Najpierw bycie opakowanym w dok, który nazywałem trumną, potem bujanie fal, następnie pytanie i dopiero wtedy wyciągnięta, spalona słońcem dziewczyna. „Działam. Pięknie wyglądasz, Aisha” - odpowiedziałem, na nowo orientując się w przestrzeni ciasnej, kanciastej kajuty. Jej uśmiech wydał mi się wymuszony. Spędziła ponad tydzień rejsu sama na niewielkim jachcie, ale musieliśmy oszczędzać mój czas. „Niedługo dopłyniemy” - powiedziała, odwracając się ode mnie ku swojemu ekranowi  i przyrządom. „Jest południe, więc jeśli dojście na miejsce zajmuje dwie godziny, to powinniśmy się wyrobić przed zmierzchem”. Wiedziałem, że jest południe, lokalna godzina wyświetlała się w prawym górnym rogu mojego pola wiedzenia. Zapytałem czy się martwi. „Nie tym. Pokłóciłam się z kimś”. Ostrożnie podniosłem się z doku i położyłem niezgrabną, metalową dłoń na jej plecach. „To teraz nieważne. Powiedz, zastanawiałam się dlaczego zgodziłeś się na to wszystko?”, „Nie wiem dlaczego się zgodziłem. Ale zgodziłem się mimo to i nawet mnie to nie zdziwiło”, „Świetna odpowiedź”, „Nie wiem dlaczego kogoś miałoby interesować moje życie, ale wierzę w twoją pracę, sądzę, że odniesie sukces” - powiedziałem siadając na małym marynarskim krześle. „Też w nią wierzę. I jeśli tak się stanie, to na pewno otworzy ci to drogę do znalezienia zajęcia i wykupienia lepszego ciała, niektórzy mają takie, że trudno się połapać. Wiesz, jeszcze może być dalej jakaś historia”. Nie dostrzegałem żadnego szczególnego powodu, dla którego miałbym chcieć to zrobić. „Powiedz, czy ta wyprawa była bardziej przygodą czy udręką?” Na to pytanie wolałem nie odpowiadać, ale w końcu odpowiedziałem, tak szczerze jak potrafiłem, bo pomimo okoliczności ta pośmiertna, letnia towarzyszka, stała się moją nową przyjaciółką.


Aisha zatrzymała jacht przy starej, kamiennej przystani, pomogła mi nałożyć chroniącą przed wiatrem kurtkę i zawczasu przygotowany plecak

z zaopatrzeniem. Z przyzwyczajenia wciąż nosiłem ubrania, z kolei piasek urósł do rangi zagrożenia. Wdrapaliśmy się po wykutych w skale schodach ku zbiorowisku budynków z cegły i piaskowca. Miasteczko zawsze było spokojne, ale powrót po niemalże sześćdziesięciu latach okupiłem bolesnym widokiem. Przechodząc główną ulicą, minęliśmy jedynie grupkę starszych osób, większość okien i witryn była zamknięta na głucho. Sklep przy placu wciąż działał, ale po znajdującej się niegdyś obok niego kawiarni nie pozostał nawet ślad, cały front został zamurowany, tak jakby ktoś chciał potwierdzić, że już nigdy więcej nic nie może się tam wydarzyć. Nie marnując czasu, nie było go na co marnować, zostawiliśmy miasteczko za sobą

i ruszyliśmy zniszczoną drogą wzdłuż klifu. Na horyzoncie zbierały się ciemne chmury, a w dole ocean stawał się coraz bardziej agresywny. Opowiedziałem Aishy, że dawniej znajdowała się tam szeroka plaża, a woda nigdy nie wdzierała się w nią tak daleko. Dziewczyna odparła, że z tego co wie, to obecnie nie cofa się już w ogóle. „Powiedz, teraz kiedy spałeś udało mi się sporo popracować, sądzę, że wyłania się struktura tego tekstu, ale
myślałam dużo o tym, że nie chcę napisać ani biografii ani analizy twojej pracy, raczej chciałabym podporządkować tę historię jakiemuś motywowi, jakiemuś tematowi, który je przeplata”, „To oczywiście twoja perspektywa, ale ściśnięcie tego wszystkiego do jednego hasła to może być straszne uproszczenie”, „Oczywiście, ale posłuchaj, powiedz, myślałam o uciekaniu”, „O uciekaniu? A to ja tak strasznie przed czymś uciekałem?”, „Nie, właśnie nie, nie przed czymś, ku czemuś. Ty całe życie uciekałeś ku jakiejś ciemności”, „Uciekałem ku ciemności. Ależ wymyśliłaś. To pretensjonalne”, „Tak, to prawda. I to byłoby wyzwanie napisać o tym tak, by nie spaść za tę wstydliwą granicę pretensjonalności. Ale powiedz, ty też całe życie po niej kroczyłeś
swoimi pracami”. Chciałem unieść brwi, ale niestety nie posiadałem już brwi. „Dobrze, tak, sam wiele razy myślałem o tej sprawie”, „Właśnie, dlatego potem powiesz mi jak się spada za tę granicę. I ja tego nie zrobię”.


Skręciliśmy z drogi i zaczęliśmy iść pod górę. Moją dawną ścieżkę zupełnie wywiał już czas, ale niektóre kamienie wciąż nosiły znamiona bycia ułożonymi. Z daleka widziałem, że na wzgórzu nie stoi budynek i gdy w końcu na nie weszliśmy, znaleźliśmy jedynie pozostałości dwóch ścian

i fundamenty, cała reszta walała się zniszczona dookoła. Po ogrodzie również nic nie zostało, nawet zagęszczenie dzikich krzaków. Stanęliśmy w tej śmiesznej ruinie, rozglądając się i nie mogąc znaleźć żadnych słów. Czyżbyśmy oboje wbrew rozsądkowi liczyli, że znajdziemy tu jakieś zakończenie?

„A więc to tutaj” - podsumowała nas Aisha. Opowiedziałem jej jak wyglądał dom, gdzie znajdowały się kuchnia, salon, schody na piętro i przybudówka dla innych zwierząt. Pokazałem gdzie rozstawiałem krzesło w ogrodzie. Jedynie ten widok na ocean niewiele się zmienił i chylące się już ku horyzontowi słońce wciąż powtarzało swoją drogę. „A powiedz, jak wyglądało twoje życie tutaj?”, „Nudno. Przesiadywałem na zewnątrz, czytałem, próbowałem znajdować przyjemność w prostych rzeczach. Przypominają mi się teraz przedmioty, które tutaj były i które coś dla mnie znaczyły. Ale nie miałem już chyba nic do powiedzenia. Świat przyznał mi rację, ale nijak nie ugasiło to moich rozczarowań. Być uwięzionym w ciele to koszmar, a co dopiero

w starym ciele. Wyobrażałem sobie jakieś mistyczne bzdury o pustyni. Czasem schodziłem do miasteczka rozmawiać z innymi starcami

o wspomnieniach”, „I to w miasteczku synchronizowałeś się dokładnie co tydzień, więc najprawdopodobniej kiedyś w tygodniu po ostatnim połączeniu,
gdzieś tutaj zakończyło się twoje życie, twoje pierwsze życie. Gdzieś tutaj wydarzyło się coś wielkiego. Żyłeś dwieście czterdzieści trzy lata i umarłeś na pustyni”, „I nigdy nie znaleziono mojego ciała”, „Nie w domu. I nie na drodze. Wyobrażam sobie, że znacznie dalej nie szukano”, „No tak. I to by było na tyle. Niczego więcej tu nie znajdziemy, po nic się tu chyba tachaliśmy. Ile czasu nam jeszcze zostało?”, „Jeszcze trochę jest. Czy jest coś takiego co chciałbyś tutaj zrobić?”

 

Zachodzące słońce sprawia, że ruina zmienia się w płaski, abstrakcyjny obraz, a ciemna Aisha roztapia się w nim. Nagle czuję tak jak nie czułem ani razu przez to przywrócone mi lato. Czuję wszystko to co dławiło i tłumiło oddech kiedy jeszcze miałem płuca. Czuję wielką, wielką niezgodę. Coś budzi się we mnie, ten gorzki krzyk, wściekły chóralny zaśpiew, który zawsze kazał mi robić rzeczy, przez które pękało serce, ale które pozwalały pozostać w zgodzie ze sobą. Aisha ściska moją zimną dłoń swoją ciepłą. „Idź. Dziękuję ci”. Długo patrzę na moją towarzyszkę, przynajmniej ją zyskałem przez tę całą przeprawę. Potem odwracam się i puszczam biegiem tak szybko jak to koślawe ciało pozwala. Ślizgam się na piasku, zbiegając w cień wzgórza. Robi się
coraz ciemniej, być może kończy się ten dzień, być może moje oddalanie się od Aishy wyłącza mi baterie. Być może to gałęzie pękają pod moimi stopami, a być może kości.

bottom of page